Leczyć jak to łatwo powiedzieć…

Fragment publikacji dr n.med. Apoloniusza Madeja
pt.,, Leczyć jak to łatwo powiedzieć…

Choroby psychosomatyczne

 

(…) Na zakończenie pragnę poruszyć , jeszcze zagadnienie chorób psychosomatycznych, jako tej dużej części ludzkiej patologii, wokół której nawarstwiło się do tej pory w społecznym rozeznaniu chyba najwięcej niejasności, fałszywych sądów i wyobrażeń, zwłaszcza w odniesieniu do leczenia tych chorób. Sprawa nie jest bagatelna, jako że chodzi tu przykładowo o chorobę wrzodowa żołądka i dwunastnicy, spastyczne i wrzodziejące zapalenia jelita grubego, szereg chorób serca (zawały w młodym wieku) i układu krążenia układu oddechowego, wiele chorób skóry. Sama nazwa wspólna tych chorób przyjęta już dawno w okresie rozwoju medycyny psychosomatycznej na Zachodzie najlepiej oddaje współistnienie; współuczestnictwo dwóch głównych czynników w powstawaniu i rozwoju chorób psychosomatycznych – psychicznego i cielesnego. Ten czynnik psychiczny to określona konstelacja cech i mechanizmów obronnych osobowości, destrukcyjnych wewnętrznych konfliktów, nastawień i napięć psychicznych, a więc mówiąc ogólnie – takich dynamizmów psychicznych które w innej sytuacji lub u innych ludzi cechujących się odmiennymi relacjami między psychiką, a ciałem – wywołują nerwice. Z kolei czynnik cielesny związany jest ze swoiście zmniejszoną odpornością biologiczna pewnych układów, czy narządów w organizmie człowieka. To miejsce zmniejszonej odporności (o mniejszej wartości biologicznej) może mieć różną naturę i odmienne przyczyny, poczynając od uwarunkowań genetycznych, a kończąc na osobniczej utracie w ciągu życia pierwotnej odporności poszczególnych narządów w wyniku infekcji, intoksynacji, czy urazów innej natury biologicznej. To miejsce zmniejszonej odporności biologicznej w organizmie samo przez się nie przesądza o nieuchronności powstania i rozwoju choroby cielesnej. Jest natomiast jakby czułym rezonatorem, który pierwszy zaczyna "brzmieć" w sytuacji przekraczania przez człowieka określonej granicy bezpiecznego, "bezkarnego" spiętrzania się w nim wzmiankowanych wyżej destrukcyjnych dynamizmów psychicznych.

 

Tak więc dopiero swoisty "rozrusznik" pod postacią ludzkich nieuświadamianych konfliktów i napięć psychicznych uruchamia proces chorobowy, coraz bardziej cielesny, coraz bardziej związany ze strukturalnymi, organicznymi zmianami w poszczególnych układach, czy narządach organizmu.

  Zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnie kilka zdań, zapewne nadmiernie skomplikowanych, napisanych zbyt specjalistycznym językiem jak na oczekiwania przeciętnego Czytelnika nie będącego ani lekarzem, ani psychologiem, wymaga przeformułowania i uproszczenia, aby mogły być bardziej zrozumiałe.

l tak, można by powiedzieć, że wymienione już wcześniej przewlekłe, długotrwałe dyskomforty psychiczne, nadmierne stresy i napięcia mogą u pewnych ludzi wywołać nerwice (choroby, w których u ludzi nimi dotkniętych nie stwierdza się strukturalnych uszkodzeń i zniszczeń w organizmie) a u innych choroby psychosomatyczne (w tych chorobach mamy już do czynienia z określonymi uszkodzeniami w organizmie). I w tym miejscu, gdy pojawiło się określenie "choroby psychosomatycznej" należy mocno zaakcentować, że tak jak korozja najgłębiej i najszybciej drąży karoserie samochodowe wykonane z najmniej uszlachetnionych blach i najgorzej polakierowanych – tak destrukcyjna energia wszelkich dyskomfortów i stresów psychicznych człowieka niszczy tkankę tych narządów organizmu, które już wcześniej były mniej odporne, mniej wartościowe biologicznie niż inne narządy. Zapewne, gdyby człowiek żył w cieplarnianych warunkach i nie byt narażony na zbyt silne i długotrwale przeciążenia psychiczne to nawet te narządy nie najwyższej jakości mogłyby starzeć się harmonijnie razem z innymi (tymi wartościowszymi) częściami organizmu, nie ulegając wcześniejszym strukturalnym deformacjom chorobowym. A ponieważ w życiu człowieka i w jego chorobach nie wszystko jest takie jasne i proste jak w podręcznikach akademickich – to trzeba jeszcze przyjąć do wiadomości możliwość innych relacji między opisywanymi tutaj dwoma grupami chorób. I tak, człowiek chorujący "tylko" na nerwicę, może po pewnym czasie ulec chorobie psychosomatycznej, gdy jego mniej wartościowy narząd ulegnie w końcu korozji psychopochodnej. Z drugiej strony, ci którzy w swoim subiektywnym przekonaniu cierpią "tylko" z powodu choroby psychosomatycznej, nie są bynajmniej zabezpieczeni przed reakcjami nerwicowymi, na wyjątkowo silne przeżycia bombardujące psychikę.

Wyciągając praktyczne wnioski z tych ustaleń -medycyna psychosomatyczna w krajach najbardziej rozwiniętych cywilizacyjnie już dawno wypracowała określone formy i metody skutecznego leczenia ludzi cierpiących na choroby psychosomatyczne. Leczenie to cechuje się kompleksowością i wielospecjalistycznym podejściem do pacjenta. I tak, w leczeniu pacjenta uczestniczy, współpracując ze sobą przynajmniej dwóch specjalistów: lekarz, w gestii którego znajduje się narząd uszkodzony strukturalnie oraz psychoterapeuta, wspomagający chorego w rozwiązywaniu jego własnych problemów psychicznych "odpowiedzialnych" za pojawienie się destrukcyjnego składnika psychicznego w chorobie pacjenta.

Psychoterapia tych pacjentów wymaga od psychoterapeuty szczególnych zdolności i umiejętności większych, niż psychoterapia osób z nerwicą, a więc nie wykazujących organicznych, czy strukturalnych zmian w organizmie. Wynika to bowiem z tego, że osoby cierpiące na choroby psychosomatyczne, w odróżnieniu od "nerwicowców" z przeważającą symptomatyką psychopatologiczną – często mają subiektywne poczucie zadowalającego zdrowia psychicznego i nie wykazują ewidentnych objawów psychopatologicznych. Ich choroba "cielesna" jest cena, jaką płacą za to, że mogą bez lęków, obsesji i bezsenności "funkcjonować" w swoich najważniejszych rolach życiowych mimo doświadczania nadmiernych napięć psychicznych, których bynajmniej nie unikają. Osoby takie nie mają "gotowej" motywacji do psychoterapii. Trzeba dopiero uświadomić i m potrzebę dokonania określonych zmian w ich życiu, uzasadniając je poprzez wskazanie zależności między określonymi przeżyciami psychotraumatyzującymi, a pojawieniem się lub zaostrzeniem dolegliwości somatycznych. Chory psychosomatycznie przejawia bowiem na ogół tendencję do postrzegania swojej choroby wyłącznie poprzez pryzmat konkretnej zmiany strukturalnej i przerzucania całej odpowiedzialności za leczenie wyłącznie na lekarza, w kompetencji specjalistycznej którego pozostaje narząd, w którym patologiczna zmiana została rozpoznana.. W konsekwencji udział pacjenta w terapii bywa najczęściej całkowicie bierny, co wyklucza istotne postępy w leczeniu, jako że ogranicza się ono wyłącznie do interwencji farmakologicznych, czy chirurgicznych. W związku z tym największe znaczenie może mieć tylko właściwa, rozumna, konstruktywna współpraca lekarzy określonych somatycznych specjalności klinicznych z psychoterapeutami, aby pacjent stale, na bieżąco otrzymywał od tych ludzi informacje i zalecenia spójne, nie wykluczające się nawzajem, dające mu pełne rozeznanie i przekonanie co do tych obu kierunków leczenia i postępowania.